Bartosz Urbaniak z BNP Paribas Bank Polska: żywność może być droższa o 20-30 proc. rdr

Bartosz Urbaniak z BNP Paribas Bank Polska: żywność może być droższa o 20-30 proc. rdr
Fot. Materiały prasowe BNP Paribas
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Ceny produktów spożywczych w sklepach będą jeszcze rosnąć, ponieważ producenci wyczerpali już zapasy środków produkcji i surowców kupowanych po niższych cenach - ocenia Bartosz Urbaniak, szef bankowości Food & Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę. Jego zdaniem, w przyszłym roku, po kolejnym sezonie, ceny produktów spożywczych w sklepach mogą być droższe nawet o 20-30 proc. rok do roku.

„Uważam, że obecne ceny produktów spożywczych w sklepach będą jeszcze rosnąć. Część produktów była wytworzona przy wykorzystaniu zapasów nawozów kupowanych po starych cenach, poza tym niektórzy rolnicy na wiosnę kupowali nawozy, widząc co zaczyna się dziać i nabyli je jeszcze względnie tanio” – powiedział Bartosz Urbaniak.

„Stopniowo jednak na rynek będą wchodziły produkty z nowego sezonu, a one mogą być znacznie droższe, mocno powyżej inflacji, bo będą wytwarzane z uwzględnieniem obecnych cen środków produkcji. Niektóre ceny nawozów wzrosły o około 1000-2500 zł za tonę. Są jeszcze inne nośniki kosztów w rolnictwie, np. paliwo, które też mocno podrożało, a także energia potrzebna do suszenia i przechowywania” – dodał.

Czytaj także: Ranking drożyzny: ceny w sklepach detalicznych mocno w górę; które produkty podrożały najbardziej?

Jak poinformował, według obserwacji BNP Paribas, część podwyżek cen żywności w tym roku już była zamortyzowana przez sieci handlowe i pośredników.

„Chociaż niektórym rolnikom wydaje się, że producenci, którzy biorą od nich surowce rolne, czy sprzedawcy w sklepach ich wykorzystują, to jednak my widzimy, że przetwórcom i sprzedawcom marże pospadały. Oznacza to, że oni częściowo już wzięli na siebie wzrost cen, który wystąpił na poziomie produkcji rolnej” – powiedział.

„Moim zdaniem, w swoich modelach operacyjnych firmy te nie mają już miejsca, aby dalej amortyzować wzrosty cen z rynku pierwotnego. Dlatego spodziewamy się, że w przyszłym roku, po kolejnym sezonie, ceny produktów spożywczych w sklepach mogą rosnąć nawet o 20-30 proc. rok do roku” – dodał.

Czytaj także: OECD: inflacja to problem globalny >>>

Zdaniem Urbaniaka, marże w przemyśle przetwórczym rosły w I kwartale tuż po napadzie Rosji na Ukrainę, ale obecnie zaczynają się kurczyć, co jest związane z inflacją i poziomem cen gazu i energii.

„Bardzo niewiele przedsiębiorstw zarówno w Polsce, jak i za granicą kupowało energię i gaz na umowy terminowe, na kilka miesięcy naprzód. Większość z nich kupowała na rynku spotowym, czyli natychmiastowym, zatem teraz muszą ponosić skutki wysokich kosztów energii” – powiedział Bartosz Urbaniak.

Zawirowania na rynku surowców rolnych

Skutkiem gwałtownego wzrostu cen surowców do produkcji rolnej jest szybkie wdrażanie założeń Europejskiego Zielonego Ładu. Kolejnym efektem może być rozwój nowych technologii w rolnictwie – ocenił Bartosz Urbaniak.

„Obecnie mamy do czynienia z ciekawym paradoksem. Polega on na tym, że bardzo przyspieszyliśmy z wdrażaniem Europejskiego Zielonego Ładu, czyli tzw. Green Dealu, tylko mimo woli. Jednym z założeń tego programu, po stronie producentów, było bardziej rozsądne korzystanie z nawozów i środków ochrony roślin. Ponieważ te produkty potwornie podrożały, rolnicy zaczęli optymalizować ich użycie i stosują je ostrożniej. Dzięki temu już realizujemy założenia Green Dealu, w kwestii spadku zużycia nawozów na hektar. Tak jest nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie” – powiedział Bartosz Urbaniak.

Jego zdaniem, rolnicy zmienią niedługo sposób nawożenia i częściowo będą zastępować nawozy azotowe nawozami biologicznie czynnymi.

„To będzie game changer, zmieni cały rynek rolno-spożywczy” – ocenił ekspert.

Dodał, że po stronie konsumenckiej Green Deal zakładał edukację konsumentów i uświadamianie, w jaki sposób nie marnować żywności.

„Tymczasem bardzo duże zwyżki cen powodują, że Europejczycy zaczęli rozsądniej robić zakupy. Marnotrawstwo żywności spadło, a tego dotyczył najważniejszy punkt Green Dealu. Inna kwestia to zachęcanie do zmiany diety, na bogatszą w produkty roślinne. To też już następuje – mięso podrożało najbardziej, więc bilans żywieniowy robi się coraz bardziej roślinny. Można powiedzieć z przekąsem, że kryzys, w który właśnie weszliśmy, wpływa pozytywnie na nasze zdrowie” – powiedział.

Ograniczenie dostępności energii dużym ryzykiem

Jego zdaniem, w kwestii cen nośników energii, przedsiębiorstwa i rolnicy mogą próbować sobie jakoś poradzić.

„Znam przedsiębiorstwo, które produkuje tyle samo co rok temu, ale kupuje o 60 proc. energii mniej, bo w ciągu roku dało radę przerzucić się na używanie kotłów na biomasę, którymi samo zarządza. Tak więc ceny energii to przestrzeń, którą da się zarządzać. I przedsiębiorcy, i rolnicy mają na nie choćby ograniczony wpływ” – powiedział Bartosz Urbaniak.

Dodał, że inną sprawą jest ewentualne ograniczenie dostępności energii, opału i gazu.

„Jeśli doszłoby do przerw w dostawach to byłby dramat, ponieważ spora część przemysłu spożywczego i rolnictwa opiera się na ciągłości działania. Nie można zostawić chłodni niezasilanej przez kilka dni. Reżim sanitarny jest bardzo ostry, ustalone są optymalne warunki cieplne i jeśli temperatury podniosą się do poziomu nieakceptowalnego, to wszystko, co przechowuje chłodnia trzeba będzie wyrzucić” – powiedział.

Dodał, że podobnie jest w przypadku roślin szklarniowych oraz zwierząt, które muszą mieć zapewnione odpowiednie warunki.

„Liczę na to, że rządzący na poziomie europejskim potraktują tę sprawę poważnie i priorytetowo. Tak było w czasie pandemii, kiedy utworzono zielone korytarze dla żywności i mimo ogromnych problemów z przerwanymi łańcuchami dostaw, żywność była dostępna wszędzie” – powiedział.

Rolnictwo może zyskać nowe technologie

Bartosz Urbaniak uważa, że obecna sytuacja może się przełożyć na rozwój nowych technologii w rolnictwie i przemyśle spożywczym.

„Myślę, że w rolnictwie wystąpi fala nowinek technicznych, np. w kwestii racjonalizacji środków do produkcji, zwiększenia plonów. Widzimy, że to już się dzieje, bo tym zajmują się niektóre start-upy. Tego typu nowości bazują na technologii i IT, więc będą raczej dotyczyły rozwiniętych gospodarstw” – powiedział.

„Jeżeli chodzi o przedsiębiorstwa, to mają one przestrzeń do zmiany organizacji pracy i zarządzania procesami. Tu będzie mniej technologii jako takich, a więcej zarządzania optymalizacyjnego, np. planowanie dłuższych serii produktów, aby rzadziej przestawiać linie produkcyjne, czy wycofywanie mniej rentownych indeksów” – dodał.

„Zmiany w trendach na styku producent-konsument są najmniej przewidywalne, ale moim zdaniem będziemy mieli do czynienia z dalszym przewartościowaniem komunikacji i kontynuacją manifestów klimatycznych. Sieci i producenci mogą stosować papierowe opakowania zamiast plastikowych albo umieszczać więcej produktów w jednym opakowaniu. Myślę, że będzie to bardzo silny trend, z jednej strony pchany modą, a z drugiej rachunkiem ekonomicznym, gdyż będziemy jeść coraz bardziej lokalnie. Produkty będą coraz mniej podróżowały i powstaną mody np. na to, aby w Polsce jeść jabłka zamiast owoców egzotycznych” – powiedział Bartosz Urbaniak.

Źródło: Paulina Bełżecka, PAP BIZNES