Bankowość i Finanse | Gospodarka | Bankowość nadąża za wyzwaniami współczesności

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Bankowość nadąża za wyzwaniami współczesności
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Banki cały czas dostosowują się do bieżących realiów gospodarczych, potrzeb klientów czy perspektyw rozwoju biznesu. Na pewno za kilka lat sytuacja będzie zupełnie inna, zwłaszcza jeśli uwzględnimy wpływ takich czynników, jak działania fintechów, których w tej chwili do końca nie potrafimy przewidzieć. Zmianie ulegnie też obraz polskiej bankowości w przyszłości - uważa dr Maciej Semeniuk, szef Sekcji Banków Średniej Wielkości, członek prezydium Rady Związku Banków Polskich i członek zarządu polskiego oddziału Danske Bank. Rozmawiał z nim Paweł Minkina.

Dynamiczne zmiany otoczenia makroekonomicznego i wszelkie sygnały z rynku ogólnego rzutują na postrzeganie Polski jako miejsca dobrego do inwestowania. Jak na obecnym etapie jest odbierany nasz kraj, a ściślej, polska bankowość, przez inwestorów?

– Kilka czy nawet kilkanaście lat temu owa percepcja polskiego rynku i tego, co się na nim dzieje, była bardzo pozytywna wśród inwestorów, zwłaszcza europejskich ze szczególnym ukierunkowaniem na skandynawskich. Dowodem może być to, jak wiele banków z tego regionu prowadziło biznes na polskim rynku. Dziś z ośmiu skandynawskich instytucji finansowych prowadzących działalność bankową pozostały cztery, co jest dość wymownym sygnałem. Mówiąc o percepcji, najlepiej trzymać się twardych faktów, a do takich należy wspomniana zmniejszająca się liczba zagranicznych banków i ich oddziałów działających w Polsce. To oczywiście może również wskazywać na dokonujące się procesy łączenia banków, wtedy wiadomo, że część podmiotów znika z rynku, ale równocześnie mamy do czynienia z sygnałami ewidentnie negatywnie wpływającymi na ocenę polskiego rynku przez inwestorów. Jednym z głównych wyzwań jest tu oczywiście spór wokół kredytów we frankach szwajcarskich. Choć sprawa ta nie dotyczy wszystkich banków, jednak kładzie się cieniem na postrzeganie całego sektora. Po ostatnim wystąpieniu Rzecznika Generalnego TSUE można się spodziewać dodatkowego pogorszenia sytuacji, wystarczy wspomnieć, że w ciągu godziny po ogłoszeniu jego stanowiska indeks WIG Banki obniżył się o 3 pkt. proc. Zapowiadany werdykt TSUE może tymczasem skutkować następnym, potężnym uderzeniem w dochodowość banków. Drugim takim czynnikiem ryzyka są wakacje kredytowe, gdzie możliwość odroczenia spłaty części rat w roku ubiegłym, jak i obecnym negatywnie wpływa na kondycję banków, a w tym kontekście również na postrzeganie sektora finansowego, jako miejsca do inwestowania.

A może obecny dołek to efekt kumulacji kilku kryzysów? Jesteśmy krajem przyfrontowym, co też ma wpływ na postrzeganie sektora, a przecież nie jest to wina ani banków, ani polskiej gospodarki, ani nie jest to w żaden sposób zawinione przez klientów. Drugą kwestią jest wpływ zmian regulacyjnych na sektor bankowy oraz cykliczność koniunktury. Być może jesteśmy w pewnym dołku, a teraz nadejdzie czas odbudowy pozycji.

– Działania banków po rozpoczęciu konfliktu w Ukrainie paradoksalnie wpłynęły na poprawę percepcji polskiego systemu bankowego, który znakomicie sobie poradził; zarówno jeśli chodzi o obsługę Ukraińców, którzy przybyli do Polski, jak i dostępność większości usług, zapewnianych przez bankowość. Generalnie cały system płatniczo-rozliczeniowy funkcjonował bez zakłóceń, a uchodźcy mogli w bardzo prosty sposób zarówno otwierać rachunki w Polsce, jak i rozpocząć działalność gospodarczą. W efekcie ten bardzo kryzysowy okres sprawił, że postrzeganie sektora znacznie się polepszyło, także wśród inwestorów. Dostrzegli oni, że banki w Polsce znakomicie sobie dały radę, co świadczy naprawdę o sile całego sektora, bo generalnie niemal wszystkie banki były włączone w te procesy.

A jeśli chodzi o efektywność sektora bankowego, to czy możemy liczyć na odwrócenie się trendu?

– Obecnie mamy spory problem z oceną efektywności. Zaczynając od stopy przychodów banków, które w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły z 3% do prawie 5%. Z kolei faktyczny spread między kredytami i depozytami utrzymuje się od 2005 r. mniej więcej na poziomie ok. 6 pkt. proc. Natomiast bardzo trudno określić, czy to się zmieni w przyszłości, z uwagi z jednej strony na wysoką inflację, z drugiej – niski zwrot na kapitale.

Pierwszym czynnikiem, który może negować możliwość poprawy sytuacji, jest spory, negatywny wpływ wakacji kredytowych na wyniki banków. Również wysoki poziom podatku bankowego czy składek na BFG będzie mieć w tym swój udział. Obecnie obserwujemy wzrost opłat ponoszonych na system ochrony banków komercyjnych przez uczestniczące w nim osiem największych banków w Polsce. Zwiększają się świadczenia na fundusz wsparcia kredytobiorców. Nie jest zamknięty temat kredytów w CHF. Dlatego w tej chwili nie widzę czynników, które mogłyby w przyszłości wpłynąć na istotne zwiększenie ROE. Dochody mogą w tym roku być jeszcze na poziomie podobnym do 2022 r., natomiast w roku następnym, przy spodziewanym spadku stóp procentowych, dochodowość na instrumentach odsetkowych może być mniejsza, co z kolei przełożyłoby się bezpośrednio na wysokość ROE. Wskaźnik ROE w polskim sektorze bankowym jest znacznie niższy od kosztów pozyskania kapitału, które wynoszą ok. 9-10%.

Skoro wspominamy o przyszłości bankowości w tej perspektywie, to co mogą przynieść najbliższe lata, zwłaszcza w grupie banków średniej wielkości, które często są wyspecjalizowane w świadczeniu wybranych usług. Czy możemy myśleć o zmianie, jeżeli chodzi o strukturę bankowości albo oferowanych produktów bankowych? A może zachowana będzie ta struktura, która jest obecnie?

– Banki cały czas dostosowują się do bieżących realiów gospodarczych, potrzeb klientów czy perspektyw rozwoju biznesu. Na pewno za kilka lat sytuacja będzie zupełnie inna, zwłaszcza jeśli uwzględnimy wpływ takich czynników, jak działania fintechów, których w tej chwili do końca nie potrafimy przewidzieć. Zmieni się też obraz polskiej bankowości w przyszłości. Jeśli chodzi o podmioty z sekcji banków średnich i oddziałów instytucji kredytowych, to obecnie mamy ich ok. 35, z czego ok. 80% stanowią oddziały banków zagranicznych, często wykorzystujących licencję europejską do prowadzenia działalności w naszym kraju. To efekt globalizacji – kierunku, w którym zmierza także bankowość. Instytucje, które wykorzystują licencję europejską, nie mają problemów z tym, żeby w miarę prędko się otworzyć na danym rynku czy wręcz przeciwnie, żeby zawiesić lub ograniczyć swoją działalność. Oddziały mogą szybko reagować i dostosowywać się do potrzeb swoich klientów, czy wręcz przemodelować swoją działalność pod tym kątem. Związek Banków Polskich nie prowadzi badania efektywności oddziałów, w ramach sekcji również nie oceniamy tej efektywności, gdyż nie dysponujemy wystarczającymi danymi. Instytucje finansowe mają skonsolidowane dane, z których nie sposób wyodrębnić informacji dotyczących oddziałów w danym kraju, stąd też trudno ocenić potencjał tych banków. Ostatnio sytuacja w tym zakresie się zmienia, są subtelne przymiarki KNF, żeby banki publikowały nie tylko roczne skonsolidowane sprawozdanie finansowe, ale i sprawozdania dotyczące działalności oddziałów na rynku lokalnym. Trudno oceniać, na ile jest to dobry kierunek, przygotowujemy się do dyskusji na ten temat z KNF. Pamiętajmy, że koszty przygotowania takich sprawozdań, w tym tłumaczy przysięgłych, i czas poświęcony na to mogą być znaczne.

Czy w najbliższym czasie pojawią się jeszcze jakieś wyzwania, jeżeli chodzi o sekcję i jej członków?

– Wśród banków średniej wielkości można wyodrębnić pewne podgrupy instytucji bankowych. Mamy kilka banków azjatyckich, choć zdecydowaną większość stanowią podmioty europejskie. Wśród nich można wyodrębnić np. subregion banków skandynawskich. Członkami naszej sekcji są również banki hipoteczne, samochodowe, jak też instytucje wyspecjalizowane w finansowaniu potrzeb konsumenckich. Wszystko to sprawia, że nie ma jednolitego modelu banków średniej wielkości i oddziałów. To, co łączy te podmioty, to wysoka dbałość o klienta i koncentracja na jego potrzebach, swoiste szycie produktów na miarę tego, czego klient oczekuje od danego banku. Oferta produktowa różni się we wspomnianych bankach, ale wynika to z faktu, że oddziały, szczególnie te będące częścią dużych grup, są często w stanie szybciej dodać do swojej oferty takie produkty, których klienci oczekują. Przykładem mogą być tzw. produkty zielone – poczynając od obligacji, aż po ograniczanie współpracy z firmami, które należą do grup tzw. wysokoemisyjnych. Wydaje się, że w niektórych aspektach jest nam łatwiej i możemy szybciej dostosować się do potrzeb klienta niż instytucje z sekcji banków dużych, które starają się zaspokoić potrzeby klientów z różnych segmentów, dostarczając im zróżnicowane produkty. Banki średnie są bardziej wyspecjalizowane w świadczeniu usług.

Na ile struktura polskiej bankowości może być uznana za optymalną, chociażby w porównaniu z sytuacją w innych krajach. Czy liczba banków dużych, banków średnich i spółdzielczych jest dostosowana do potrzeb polskiego rynku, czy też będzie ulegała zmianom?

– Tu cały czas zachodzą zmiany, to jest proces bardzo płynny. W ramach naszej sekcji ciągle obserwujemy fluktuacje, pojawiają się nowe podmioty, ale niektóre instytucje znikają z rynku, co często jest wynikiem polityki prowadzonej przez grupy bankowe. Natomiast generalny trend, który obserwujmy przez ostatnie trzy dekady, to konsolidacja. Na początku XXI w. mieliśmy w Polsce ok. sto banków komercyjnych, teraz jest ich zdecydowanie mniej. Podobne procesy zachodzą w pozostałej części Europy, banków jest coraz mniej, są one też dużo bardziej skoncentrowane na oczekiwaniach swoich klientów i nie starają się, tak jak kiedyś, oferować wszystkiego. Teraz kluczowe jest dostosowanie się do bieżących i przyszłych potrzeb klientów. To płynny proces i na pewno ta płynność i zmienność będzie trwała przez najbliższe lata.

Czy równie płynnie i dynamicznie zmienia się sposób zarządzania bankiem? W dużych bankach podejście zarządów i prezesów zmienia się zarówno wobec struktury własnej, pracowników, pewnego PR zewnętrznego, ale też i potrzeb klientów. Ta bankowość marmurowa, chyba raczej odeszła do lamusa.

– Moim zdaniem, absolutnie tak, szczególnie patrząc z perspektywy banków średniej wielkości i oddziałów. Nadążanie za klientem, dostosowanie się do oczekiwań, widać choćby w obszarze wspomnianych już zielonych produktów. Ten obszar dopiero się kształtuje, chociaż jest już sporo odbiorców produktów bankowych, którzy zwracają na to uwagę. Natomiast inwestorzy, zwłaszcza z Zachodniej Europy, patrzą, czy bank spełnia kryteria zeroemisyjności, czy też oferuje produkty bankowe dla firm, które zanieczyszczają środowisko. Banki skandynawskie zdecydowanie wywodzą się z tej ostatniej kategorii. Starają się tak postępować, żeby nie być aktywnymi w segmencie finansowania tzw. podmiotów wysokoemisyjnych.

Na ile podejście do kwestii ESG różni się w zależności od regionu, np. czy Skandynawia ma inne podejście niż inne części Europy czy świata?

– Na pewno Skandynawia przoduje w traktowaniu wymagań ESG w takim rozumieniu, że od dłuższego czasu zwracała uwagę na kwestie, które w innych częściach świata są dopiero dostrzegane. Oprócz spraw związanych ze środowiskiem, są to również kwestie dotyczące poważnego traktowania zagadnień ładu korporacyjnego czy parytetów w zakresie udziału kobiet i mężczyzn w obsadzaniu kierowniczych stanowisk w firmach. Także podejście do tzw. wellbeingu zdecydowanie się zmieniło. W tej chwili banki skandynawskie szczególnie dużą uwagę zwracają na sprawy pracownicze. Programy antymobbingowe, aktywne włączanie się pracowników w różne procesy zachodzące w firmach, treningi radzenia sobie ze stresem czy innymi problemami to kwestie, które w tamtej części Europy są uwzględniane już od dawna, na zasadzie otwartości dużo większej, niż mamy ją u nas.

A podejście do klienta i jego potrzeby produktowe też są regionalizowane?

– Cały czas czuje dumę z tego, co osiągnęliśmy w polskiej bankowości w ciągu tych ostatnich trzech dekad. Bardzo szybko dogoniliśmy świat. Do tego przyczynili się inwestorzy zagraniczni, szczególnie dostarczając – wraz z kapitałem – całą technologię i know-how. Dzięki temu przeskoczyliśmy kilka wydaje się zbędnych etapów bankowości, np. udało nam się niemal zupełnie pominąć erę obrotu czekowego, a w USA czeki cały czas jeszcze funkcjonują. Prześcignęliśmy wiele banków z innych regionów Europy w rozwoju naszej technologii i jesteśmy naprawdę bardzo dumni, że nam się to udało. To oczywiście również zasługa świetnej kadry, którą mamy w bankach, ale równie istotne jest know-how, które otrzymaliśmy dzięki inwestorom. Kiedyś nie było to tak proste, nie było licencji europejskiej, w konsekwencji wejście na rynek zagraniczny było dla inwestora znacznie bardziej złożonym zadaniem. Ale dzięki temu możemy pewne rozwiązania technologiczne prezentować w Europie, jako godne naśladownictwa. Świetnym przykładem jest tutaj BLIK, który ma duże szanse na upowszechnienie poza Polską. To jest pomysł genialny w swojej prostocie i trzymamy bardzo mocno kciuki za jego powodzenie. Chciałbym jeszcze dodać, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – usługi bankowe w Europie są dużo droższe niż w Polsce. Wynik z prowizji i opłat per capita za rok 2021 we Francji wyniósł 854 euro rocznie, średnia europejska to 440 euro, natomiast w Polsce wyniósł on 54 euro, czyli osiem razy mniej od średniej europejskiej.

To znaczy, że polska bankowość jest nie tylko szyta na miarę, ale też – w porównaniu do innych krajów – wręcz tania. Co jest, podsumowując już naszą rozmowę, również zasługą nowoczesnych rozwiązań produktowych zastosowanych w sektorze bankowym naszego regionu.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK