Appvertising: jak zarobić na kliencie, który nie chce płacić za aplikacje?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

nowe.technologie.04.400x267Mobilną rewolucję traktujemy nierzadko jak fakt dokonany - a lawinowo rosnąca liczba smartfonów, nowe aplikacje płatnościowe czy przechodzenie wszystkich liczących się na rynku podmiotów na platformy mobilne zdają się tylko potwierdzać, że najważniejsze się już dokonało. To błąd! Rzeczywistość skryta pod kilkucalowym wyświetlaczem smartfona jeszcze nie raz zaskoczy nas wszystkich - a wygranymi będą ci przedsiębiorcy, którzy bezbłędnie wyczują nowe tendencje i wcześniej niż inni wdrożą odpowiadające im rozwiązania. O tym, jak prowadzić m-biznes w świecie, w którym klient coraz częściej domaga się darmowych aplikacji, o sukcesywnym przechodzeniu od Internetu rzeczy do Internetu wszechrzeczy i o tym, czym jest appvertising opowiadał podczas konferencji "Reklama. Trendy i Technologie" dr Janusz Grobicki, zastępca redaktora naczelnego Miesięcznika Finansowego BANK, pracownik naukowy Wyższej Szkoły Promocji oraz ekspert Centrum im. A. Smitha.

Wszystko wskazuje na to, że – już z końcem tego roku – europejscy operatorzy telekomunikacyjne zyskają nowy „oręż” pozwalający na blokowanie treści reklamowych na urządzeniach mobilnych. –  – Telekomy zainwestowały w pewne oprogramowanie, które ma zablokować zarówno na stronach www jak i w innych aplikacjach mobilnych wszystkie pokazujące się tam reklamy. Oprogramowanie nie będzie blokowało reklam na Facebooku i Twitterze -zaznaczył prelegent. Co z tego wynika? Wszystko zależy od zakresu zastosowania wspomnianych narzędzi – jednak należy się spodziewać, iż w pewnym stopniu utrudni to prosty model biznesowy w mobilnym świecie. A jest o co walczyć – tylko w tym roku kwoty przeznaczane na mobilną reklamę mogą przekroczyć 70 miliardów dolarów. – Ponad 70 proc. zysków Google pochodzi z reklam, chociaż nie tylko tych w kanale mobilnym. (…) Szykuje się zmiana – ale trzeba pamiętać, że szykuje się też wielki biznes. Jeżeli w ciągu dwóch lat wartość rynku wzrosła trzykrotnie, wyobraźmy sobie, co się będzie działo w ciągu następnych 2-3 lat. Gracze się przygotują do walki o te pieniądze – zaznaczył Janusz Grobicki.

150605.grobicki.02

Co więcej, wszystko wskazuje na to, że dla przenoszenia biznesu na urządzenia mobilne w zasadzie nie ma alternatywy. – W roku 2010 Morgan Stanley przewidywał że do roku 2015 więcej użytkowników będzie łączyć się online za pośrednictwem urządzeń mobilnych aniżeli komputerów stacjonarnych. Prawda czy fałsz? Chyba jednak prawda – zaznaczył ekspert Centrum im. Adama Smitha. Przykładem ofiary dynamicznego rozwoju technologii jest szybkie zniknięcie z rynku netbooków – te małe komputerki jeszcze u progu obecnej dekady uważano za jeden z ważniejszych segmentów rynku PC, tymczasem dziś netbook należy zdecydowanie do historii. – Jesteśmy świadkami mobilnej rewolucji. 102 miliardy – tyle pobrań aplikacji mobilnych odnotowano łącznie na świecie w 2013 roku. Komisja Europejska ocenia rynek aplikacji mobilnych do roku 2018 na 63 miliardy euro, a blisko 5 mln osób będzie zaangażowanych w ten biznes. (…) Dziś użytkownicy smartfonów i tabletów korzystają średnio z 35 do 42 aplikacji, to 2 razy więcej niż w 2013 roku – te imponujące liczby przytoczył dr Grobicki.

150605.grobicki.03

Choć liczba użytkowników urządzeń mobilnych dynamicznie rośnie, to w nie mniejszym stopniu przyrasta również grono klientów, którzy aplikacje chcieliby otrzymywać za darmo. Zdaniem prelegenta, dziś mniej więcej co dziesiąta aplikacja używana przez konsumenta jest nabywana odpłatnie  – za dwa lata może być to zaledwie 3 proc. rynku. – Będzie upowszechnienie, ale równocześnie będzie ciężej zarobić – trzeba będzie szukać nowego modelu zarabiania pieniędzy. Rzadziej będzie można zarobić na tym, że ktoś kupi od nas aplikację; w 2018 roku tylko jedna na 10 tysięcy konsumenckich aplikacji będzie mogła liczyć na finansowy sukces – podkreślił dr Grobicki.

150605.grobicki.04

Szansą na zysk bez angażowania klientowskiego portfela może być zjawisko, określane jako appvertising – czyli produkt i kanał komunikacji w jednym. – Wykorzystanie narzędzi jako komunikacji marketingowej to jest sposób na zarabianie. Zarabiamy na aplikacji, ale nie na jej sprzedaży, tylko na tym, czym aplikacja jest. Można powiedzieć, że złote czasy dopiero nadchodzą – aplikacje są naturalnym kanałem komunikacji z konsumentem, dają mocne wsparcie dla sprzedaży online, nie tracą swego potencjału by być produktem samym w sobie, mogą odgrywać coraz większą rolę w budowaniu relacji, doświadczenia klienta – stwierdził prelegent, wskazując równocześnie, że aplikacje mobilne – jak chyba żaden inny instrument – dają możliwość kontrolowania tzw. sprzężenia zwrotnego. Aby tak się stało, nie należy zapominać o praktycznym zastosowaniu i użyteczności; ciekawy, ale niepraktyczny e-gadżet z pewnością nie zainteresuje klienta – a w ślad za konsumentem podążają przecież reklamodawcy, będący głównym źródłem zysku dla autorów aplikacji.

Pytanie najważniejsze: ile na tym można zarobić? Okazuje się, ze całkiem sporo. – Średni zysk z wyświetlania całoekranowych reklam sięga od jednego do dwóch dolarów (…) przy wyświetlaniu jednej reklamy dziennie przy 100 tysiącach użytkowników można zarobić około 300 złotych. Miesięcznie przychody brutto z jednej reklamy są wówczas na poziomie 9 tys. złotych – podkreślił dr Grobicki.

Co więcej, wszystko wskazuje na to, że dla appvertisingu złote lata mają dopiero nadejść. Ma to związek z coraz powszechniejszym pojęciem Internetu rzeczy, który coraz częściej postrzegany jest jako „Internet wszechrzeczy” – obejmując obok urządzeń również ich użytkowników, dane i procesy.  – Aplikacje są tu elementem „wszytym” w to wszystko, a jak nawet jeszcze nie są „wszyte”, to będą musiały stać się elementem komplementarnym do Internetu rzeczy. A wówczas trudno nawet szacować kwoty, jakie staną się udziałem autorów internetowych aplikacji, działających w trybie appvertising. – Na świecie Internet wszechrzeczy w ciągu najbliższych lat, dzięki zaawansowanej analityce automatyzacji pozwoli osiągnąć dodatkowe 220 mld dolarów – zaznaczył prelegent. Chodzi tu przede wszystkim o oszczędności, jakie dzięki automatyzacji procesów i skutecznemu monitorowaniu pojawią się w takich segmentach rynku jak transport i logistyka, ale nie tylko. – Zobaczmy jak jeden element może wpłynąć globalnie na zmianę rentowności jakiejś gałęzi gospodarki. Tych elementów w aplikacjach mamy mnóstwo – zaznaczył Grobicki, wskazując na przykład turysty zagranicznego, któremu aplikacja bankowa – korzystając z geolokalizacji i Big Data – podpowiada atrakcyjne oferty w kraju docelowym czy umożliwia błyskawiczny zakup ubezpieczenia podróżnego. – Podstawa Internetu rzeczy – to Big Data, chmura obliczeniowa, mobilność, konieczność zapewnienia bezpieczeństwa danych w infrastrukturze – powiedział na zakończenie prelegent.

Karol Jerzy Mórawski