Alan Greenspan o planie Balcerowicza

Alan Greenspan o planie Balcerowicza
Alan Greenspan Fot. Wikipedia.org
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Znów wybuchła bitwa domowa na słowa o tzw. Plan Balcerowicza. Głośnej grupce jego krytyków wydaje się, że gdyby to oni ratowali Polskę po katastrofie PRL-u, zrobiliby to lepiej i mniejszym kosztem społecznym. Mają prawo w to wierzyć, tak jak wierzą niektórzy w moc ziół uleczających nowotwory.
#AlanGreenspan: Dla wielu pokoleń ludzi wychowanych w ideologii marksistowskiej własność prywatna to kradzież, zatem przejście do gospodarki rynkowej tylko zachwiało ich poczucie dobra i zła#PlanBalcerowicza #ReformyBalcerowicza #PolskaGospodarka

Era  zawirowań

Długo jeszcze nie wygasimy tego sporu, lecz zawsze dobrze wysłuchać zdania z boku. Alan Greenspan zapisał się najdłuższym stażem na urzędzie szefa banku centralnego USA. Był nim przez 5 kadencji za rządów czterech prezydentów: Reagana, dwóch Bushów − ojca i syna oraz Clintona.

Napisał autobiografię pt. „Era zawirowań”. To uczciwa książka, bez lukru i samochwalstwa, poświęcona nie samemu sobie, a wykonanej pracy. Z niej właśnie kilka akapitów.

Wieloletni guru świata finansów zauważył, że:

Wielki polski reformator Leszek Balcerowicz postanowił pójść śladem innego wielkiego reformatora Ludwiga Erharda. Manewr (Erharda z 1948 r.) się powiódł. Ku zaskoczeniu krytyków zachodnioniemieckie sklepy, w których chronicznie brakowało żywności i innych produktów, szybko zapełniły się towarami, a okryty złą sławą czarny rynek stracił rację bytu. Na początku ceny były niebotyczne, ale spadły, gdy dodatkowa podaż przerosła popyt.

RFN przeżyła tzw. cud gospodarczy. Oknem wystawowym państw miłujących pokój pod dyktando Moskwy była natomiast Niemiecka Republika Demokratyczna. W rozdziale „Upadek muru” Alan Greenspan otwiera szeroko oczy na fakty, których przez dekady nie był świadom. Pisze:

− Okazało się, że wydajność siły roboczej w Niemczech Wschodnich stanowiła nieco tylko więcej niż jedną trzecią wydajności ich zachodniego odpowiednika, a nie od 75 do 85 procent. (…) Fabryki w Niemczech Wschodnich produkowały tak tandetne towary, a usługi wschodnioniemieckie świadczone były tak niedbale, że modernizacja musiała kosztować setki miliardów dolarów. Co najmniej 40 proc. wschodnioniemieckich firm uznano za tak beznadziejnie przestarzałe, że trzeba je było zamknąć, a pozostałe przez lata musiały otrzymywać dotacje, aby móc konkurować z firmami zachodnimi. (…) Skala spustoszenia panującego za żelazną kurtyną była bardzo dobrze strzeżoną tajemnicą, ale teraz wyszła na jaw.

Polska na tle innych demoludów

Polska lat ‘80 minionego stulecia była w stosunku do NRD jak mistrz sprintu z Ułan Bator ścigający się z Usainem Boltem. Wg Deutsche Welle, w latach 1990 − 2010 na subsydiowanie wschodnich landów wydano z zasobów federalnych ok. 1 400 mld euro, z czego 2/3 na pomoc socjalną.

Polska miała ponad dwa razy więcej mieszkańców niż NRD, wszystkie nasze sejfy puste, więc płaciło się obywatelom coraz wyższą liczbą zer na makulaturze z mennicy. Nie dość tego, w 1989 roku byliśmy winni wierzycielom zagranicznym prawie 41 mld dolarów, rok później już 46,1 mld dol. i był to ciężar niemal do nie uniesienia, bowiem w 1990 r. nadwyżka eksportu nad importem wyniosła raptem ok. 4,8 mld dol.

Czechy nie miały najbliższej rodziny po zachodniej stronie, ale miały się za to o niebo lepiej niż Polska. W czeskim kontekście Alan Greenspan wspomina wykład ówczesnego ministra finansów Czechosłowacji, późniejszego premiera Czech – Vaclava Klausa, wygłoszony w 1990 r. na dorocznym sympozjum Fed w Jackson Hole. Klaus przekonywał:

Tracić czas znaczy stracić wszystko. Musimy działać szybko, ponieważ stopniowe reformy dają tylko stopniową wymówkę różnego rodzaju grupom interesów i monopolistom oraz wszystkim beneficjentom paternalistycznego socjalizmu, aby nie robić nic. Pytany o ewentualność pomocy socjalnej dla bezrobotnych Klaus uciął: − W waszym kraju możecie pozwolić sobie na takie luksusy.

Nie było mecenasa dla Polski

Alan Greenspan rozumiał uwarunkowania i konteksty. Zauważył:

Dla wielu pokoleń ludzi wychowanych w ideologii marksistowskiej własność prywatna to kradzież, zatem przejście do gospodarki rynkowej tylko zachwiało ich poczucie dobra i zła.

Zachwianie to mąci niektórym w Polsce obraz aż do dziś.

Czechy miały spróchniałą gospodarkę, ale jej podwaliny społeczno-kulturowe kładzione jeszcze w XIX wieku wytrzymały próbę. NRD została zalana ogromnymi pieniędzmi.

Gdyby znalazł się taki sam mecenas dla Polski, to w przeliczeniu na parytet ludnościowy musielibyśmy otrzymać w okresie lat 1990 − 2010 niewyobrażalną kwotę ok. 3 bilionów, tj. 3 000 mld euro. Jeśliby uwzględnić ponadto różnice w sytuacji gospodarczo-rynkowej, kwota musiałaby urosnąć do 5 − 6 miliardów, a dostaliśmy figę z makiem.

NRD mogła utrzymywać swoje PGR-y, a przede wszystkim wspomagać swych ludzi. Czesi, podobnie jak Węgrzy, nie byli w takiej biedzie jak Polska. Rodzimi besserwisserzy transponują dzisiejsze możliwości Polski na przeszłość sprzed 30 lat. I wychodzi im, że żyło nam się wtedy niemal słodko, lecz przyszli źli ludzie i popsuli.

Szkoda czasu na dywagacje, co by było, gdyby… Kto ma go jednak w nadmiarze, niech przypomni sobie z dzieciństwa Jana Brzechwę radzącego:
Nie pieprz, Pietrze, wieprza pieprzem,
Wtedy szynka będzie lepsza.

Źródło: aleBank.pl